Czy czujniki zapylenia zamontowane np. na silosie mogą służyć do wykrywania atmosfery wybuchowej oraz czy na tej podstawie jesteśmy w stanie podać gaz neutralny, który zapobiegnie potencjalnemu wybuchowi?
To dość częste pytanie w branży przemysłowej. Takie rozwiązanie mogłoby wykrywać moment, w którym stężenie pyłu zbliża się do dolnej lub górnej granicy wybuchowości, co teoretycznie pozwalałoby wprowadzić do zagrożonego aparatu gaz obojętny. W ten sposób stosunkowo łatwo moglibyśmy chronić np. silosy przed ryzykiem zapłonu atmosfery wybuchowej. Czy jednak takie rozwiązanie sprawdzi się w praktyce?
O odpowiedź na to pytanie poprosiliśmy Bartosza Wolff – prezesa GRUPY WOLFF oraz wieloletniego praktyka w obszarze bezpieczeństwa wybuchowego.
Bartosz Wolff: Takie rozwiązanie, oparte na tradycyjnych metodach pomiaru zapylenia, nie sprawdza się. Dzieje się tak ponieważ czujniki zapylenia są wstanie mierzyć lokalne stężenie.
W warunkach przemysłowych często mamy do czynienia ze zbiornikami o objętości sięgającej dziesiątek, a nawet tysięcy metrów sześciennych. Stężenie pyłu w takich aparatach nigdy nie jest jednorodne. Dla przykładu wyobraźmy sobie proces zasypywania silosu – pył kłębi się w całej objętości nieustannie zmieniając swoje stężenie. W którym zatem miejscu umieścić sondy, aby ich pomiar był wiarygodny?
Czujniki tego typu w obszarze bezp. wybuchowego mają zastosowanie np. w przypadku instalacji odpylania, gdzie montuje się je na kanałach czystego powietrza – taki czujnik informuje nas wtedy o przebiciu filtra i przedostaniu się palnego pyłu do strefy czystej, która posiada standardowe wykonanie.